CZŁOWIEK KONTRA MASZYNA
/04.12.2012

Share on facebook

Istnieje wiele mylących określeń i eufemizmów nieustająco używanych w branży muzycznej i show-businessie: „na żywo w telewizji” rzadko kiedy oznacza, że wykonawca śpiewa na żywo – broń Boże! oznacza to jedynie, że program jest transmitowany na żywo, podczas gdy głos pochodzi z nagrania. Ogólnie rzecz biorąc, przemysł muzyczny jest doskonałym miejscem dla miłośników nowomowy i fikcji, choć niekoniecznie dla miłośników uczciwości. Trochę naiwnie twierdziłem zawsze, że w piosenkach najbardziej szczery jest zazwyczaj głos wokalisty, ostatecznie jednak zweryfikowałem moje poglądy.

Piosenka Cher „Believe” może i była wielkim międzynarodowym hitem, ale bijące we mnie serce troglodyty – proste serce – jest pewne, że to nie Cher sprawiła, że jej głos magicznie skoczył o 4 oktawy do góry, żeby potem natychmiast wrócić na dół, zrobiła to za nią maszyna. To urządzenie o nazwie „auto-tune”, które mechanicznie dostraja głos w taki sposób, żeby głuchy fałszywy ton zabrzmiał nieprawdopodobnie dźwięcznie i czysto. Wspaniała wiadomość dla bywalców barów karaoke, poddawanych tam dziesięciominutowej masakrze „American Pie” Dona McLeana, a następnie bekanej wersji „Bohemian Rapsody”, jednak jaskiniowiec czający się we mnie, nadal woli naturalny ludzki głos. Niestety mój wewnętrzny jaskiniowiec będzie musiał pogodzić się z rzeczywistością, przyszłość muzyki jest tam gdzie człowiek ustępuje miejsca maszynie, i wygląda na to, że technologia zawładnie nami w znacznie szerszym zakresie niż tylko strojenie ludzkiego głosu.

Za przykład niech posłuży japoński artysta Hitoshi Ueki, zmarły w 2007 roku, obecnie rozwijana jest nowa technologia, która pozwoli wskrzesić do życia jego głos, kto wie, pewnie z powrotem do piosenek! Trwają także prace nad technologią, dzięki której wpisując na klawiaturze komputera odpowiednią instrukcję, będzie można tworzyć własną muzykę, taką na którą ma się ochotę. Użytkownik poda jedynie kilka kluczowych słów: 1) określi styl muzyczny, np. ballada; 2) wybierze gatunek, np. rock; 3) odniesie się do wykonawcy, np. Queen; i w końcu 4) wpisze tempo piosenki, której akurat potrzebuje – szybkie, średnie lub wolne. Poczeka minisekundę i komputer stworzy zupełnie nowy kawałek, który zabrzmi tak niesamowicie, jak rockowa ballada Queen w średnim tempie, a równocześnie będzie kompozycją stworzoną specjalnie dla niego. Tak więc, potencjalnie mamy szansę stać się świadkami nie tylko upadku żywych wokalistów zbytecznych w obliczu Johnów Lennonów i Elvisów Presley’ów z zaświatów, ale także kompozytorzy zostaną być może zastąpieni Michaelem Jacksonem czy Freddiem Merkurym, którzy objawią się raz jeszcze z dotychczas nienapisaną „klasyką”. 

Mam szczerą nadzieję, że w muzyce wciąż jest miejsce dla człowieka (w końcu sam jestem muzykiem!), ale jeśli maszyny będą w stanie ożywiać największych ze zmarłych kompozytorów i najlepsze głosy jakie kiedykolwiek słyszałem, może powinniśmy po prostu przyjąć, że przyszłość muzyki tak naprawdę tkwi w przeszłości!